Tak jak Rząd by sprawnie działać i realizować swój program wyborczy potrzebuje stabilnej i większościowej koalicji w Sejmie, tak i Burmistrz Miasta potrzebuje większości w Radzie Miejskiej. Zdarza się, że Burmistrz musi podjąć kontrowersyjną niepopularną decyzję , jego zdaniem jednakowoż konieczną i przynoszącą w dalszej perspektywie korzyści dla Miasta. W takim wypadku musi być pewien, że jego zamierzenia uzyskają poparcie Rady.
Panu Burmistrzowi udało się stworzyć taką koalicję. Należą do niej Radni Mrągowskiej Inicjatywy Społecznej, PIS oraz oczywiście radni startujący z listy Pana Burmistrza. W tym wypadku dziwi trochę fakt, że rozmów nie podjęto z naszym ugrupowaniem, które uzyskało największe poparcie Mieszkańców Mrągowa. Pomińmy ten fakt, bo bardziej dziwnym jest brak oficjalnego potwierdzenia powstania takiej grupy. Przecież jest to naturalne, zwyczajne i nie przynoszące wstydu, iż pewna grupa radnych odnalazła wspólny cel i chce realizować wspólny program.
O właśnie – wspólny program. Ugrupowania, które tworzą koalicję wspierającą Pana Burmistrza, w trakcie kampanii wyborczej prezentowały programy różniące się zasadniczo w kilku punktach. Czyż nie byłoby uczciwe wobec wspierających ich wyborców przedstawienie wspólnego programu tejże grupy? Tylko bez frazesów w stylu – „wspieramy wszystkie pomysły mające na celu dobro Miasta”. Dziwi też fakt, że mimo wielokrotnych zapewnień o otwartości i chęci współpracy ze wszystkimi radnymi członkowie (jakoby nieistniejącej) grupy wspierającej Pana Burmistrza rozdzielili
tzw. łupy polityczne – stanowiska funkcyjne w Radzie Miejskiej – między swoich członków.
TD